sobota, 9 listopada 2013

Petr Šabach "Gówno się pali" czyli Czech na czas słotny

Cytowanie fragmentów książek jest do dupy, unikam. Cytat w oderwaniu od klimatu całej powieści robi dużo mniejsze wrażenie, nie rusza, nie śmieszy. Ale tym razem zaryzykuję.

Pierwsza wywiadówka, na którą poszedł facet. Opis wychowawczyni: [...] była jak spadkowicz z pierwszej ligi gdzieś na dno mistrzostw powiatowych. Wysoka, koścista, spięta stara panna, która mierzyła nas ze złością przez okulary z oprawkami na receptę. Mały koczek z przerzedzonych włosów i tłusta cera o kolorze i wyglądzie obrusu z ceraty nie pozostawiały wątpliwości, że ta kobieta poświęciła swojemu powołaniu wszystko, a nawet więcej. Może to brzmieć niewiarygodnie, ale do tego wszystkiego wymawiała francuskie "r". [...] Stała na podwyższeniu jak doskonała karykatura samej siebie [...]
To nie może być prawda - pomyślałem. - Na pewno za chwilę to niemożliwie stworzenie krzyknie coś w stylu: "To były tylko jaja!" I zacznie wyglądać normalnie [...] (str. 131-132).

Nawet jeśli fragment cię nie rozbawił, to zapewniam, że nie jest to wina książki, a tego cholernego prawa cytatu. Bo opowiadania, czy raczej luźno połączone scenki, są świetne, soczyste i ostre. Bardzo czeskie, trochę jak w Śmierci pięknych saren, ale bez śladu liryzmu. Temat przewodni niby zgrany - tzw. odwieczna walka płci i pokoleń - ale obserwacje urocze. Kilka razy śmiałam się w głos - a to już coś! Brawa dla tłumaczki. Na tyle przypadła mi do gustu ta mała książeczka, że odkładałam dla niej wielbioną Grę o tron, którą sobie właśnie repetuję.

W Polsce wyszły trzy książki Šabacha. Wszystkie mają charakterystyczne, dosadne okładki (zgadnijcie, co jest na okładce powieści Masłem do dołu?), pasujące do stylu pisarza. O! wydawnictwo Afera wydało też Niedoparki, co mi przypomina, że już od pół roku chyba kurzą się na półce, choć takie obiecujące. Jest słotnie - Czesi to dobry wybór na taki czas.

Moja ocena: 5/6
BiblioNETka: 3,98/6

Gówno się pali / Petr Šabach ; tł. Julia Różewicz ; wyd. Afera, 2011.

4 komentarze:

  1. Nie zgadzam się z tym "prawem cytatu". Uważam, że dobrze dobrany cytat, może bardziej zachęcić do książki niż długa recenzja. Ten był dobrze dobrany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak może śmieszyć, fajnie. Pewnie nie jest to prawo powszechne i absolutne, u mnie zwykle niestety działa.

      Usuń
  2. Pozwoliłam sobie wpaść na chwilę:) Po pierwsze dzięki za odwiedziny i miłe komenty. A po drugie, rzeczywiście widzę wiele wspólnego. I literacko (czeski humor - jestem na tak, Dolina Issy - bezapelacyjnie uwielbiam, Gra o tron - modlę się tylko, by Bóg pozwolił Martinowi dzieło skończyć, no żebym ja do tego momentu dożyła) i geograficznie. Swego czasu nawet musiałyśmy być sąsiadkami, bo ja jeszcze niedawno mieszkałam w Bronowicach, a teraz przeniosłam się do Swoszowic.

    PS. Czeka na recenzję "Obłędu 44":)

    http://zatytulowany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mieszkałam na Azorach i też przeprowadziłam się za Kraków. Będę z ciebie czerpać, pozwolisz.

    Do "Obłędu" czasem zerkam, ale czyta się strasznie powoli, bo i smutne to, i ma zastrzeżenia do formy.

    OdpowiedzUsuń